My... to znaczy kto..?
- rzuciłam w przestrzeń... Cisza... Po jakimś czasie, z pokoju obok odezwał się głos Onego - Ale w jakim sensie? Uśmiechnęłam się pod nosem - W sensie, kto mieszka w Wiedźmowie.
- My - odpowiedział Ony.
- A my to kto? - nie ustępowałam.
- Ty, ja - odpowiedział - i wszystkie nasze cztery koty widzialne i reszta niewidzialna. Wiedziałam, że się uśmiechnął do któregoś kota, który właśnie zalegał gdzieś obok, pewnie Nilperta, wiele rzeczy robią wspólnie. Popatrzyłam na Bunię pochrapującą przy drukarce, przestała chrapać i uchyliła jedno oko
- Ony ma rację, my to my, i już.
Nieopodal wylegiwał się Thor - Bunia wie co mówi, jesteśmy mymami, wszyscy.
- Thor, nie ma słowa "mymami", może być, że jesteśmy stadem? - byłam dociekliwa.
- Do stada to bym cię nie wzięła - odezwała się Lola z drapaka - za bardzo się szarogęsisz.
- Przykro mi, że tak sądzisz, staram się dobrze wami opiekować, ale czasem brakuje mi czasu żeby wszystko zrobić w odpowiednim tempie - odparłam.
- To prawda - mruknęła Lola - za bardzo się spieszysz i te nieprzyjemne rzeczy się kumulują.
- Skąd znasz słowo "kumulują"? - zdziwiłam się.
- Nie musisz wiedzieć wszystkiego - powiedziała Lola i zamknęła oczy kończąc rozmowę. - Thor, możemy wrócić do "mymów"? - spytałam.
- A co chcesz wiedzieć? Mymy to my, mymy się strzegą nawzajem, opiekują się sobą, dbają o siebie. Ja jestem twoim mymem, a ty moim...
"mymy" mi się bardzo podoba :)
OdpowiedzUsuńWolę takie słowotwory zamiast tych codziennych - politycznych.