sobota, 19 sierpnia 2017

Kotka, która była człowiekiem


- Jak zwykle, tak jak wszystkie szylkretki, musiałaś mieć ostatnie słowo. Tylko dlaczego akurat w tej kwestii?
- Bo tak - odparłabyś

- Pamiętasz kiedy do nas przyjechałaś? Bałaś się szczotki do zamiatania, czesania. Trochę nam zajęło, zanim lepiej się poznałyśmy. Potem był lęk o twoje zdrowie i ulga kiedy się okazało, że nie jesteś poważnie chora.
- Pfff... nie rozczulaj się - prychnęłabyś kpiąco - lepiej daj mi mleka
- Nie wolno, masz uczulenie
- Daaawaj! I to już! - wymiauczałabyś głośno z okolic lodówki
A potem przyszłabyś do mnie się przytulić, mrucząc głośno, bo koty w domu mogłyby dla ciebie nie istnieć. Najważniejsi byli ludzie. To z nami rozmawiałaś, tuliłaś się, wymuszałaś to czego bardzo chciałaś. To dla nas chciałaś się uczyć i najszybciej rozumiałaś o co mi chodzi w naszych zabawach. A bawiłaś się intensywnie, całą sobą, wędki z piórkami to była twoja wielka pasja. Nienawidziłaś obcinania pazurów i zbyt nachalnego głaskania.
Mądra i niezależna, piękna i charakterrrrna. Tysiące chwil - mogę je teraz tylko pamiętać.
Mogłybyśmy pobyć razem jeszcze jakiś czas, ale zdecydowałaś inaczej... Nagle, bez uprzedzenia, bez kompromisów - jak prawdziwa szylkretka.

Właściwie powinnam ci podziękować Lolu, że to nie ja musiałam podjąć taką decyzję, ale nie mogę, bo twoja śmierć ogromnie boli.
Kocham cię Królewno.
Lola (1.11.2006-18.08.2017)

niedziela, 30 lipca 2017

Kocioczas


Dawno nic nie pisałam. kocioludzkie życie cały czas się toczy.

Wydarzają się w nim różne rzeczy, ale wydają się normalne, codzienne i niewarte pisania.
Codzienne pobudki, podawanie jedzenia, sprzątanie, zabawy, podawanie leków. Przedwieczorne mizianki, weekendowe czesanie, fotografowanie, siedzenie na balkonie, pogaduszki. 
To jest kocioludzki czas, który cały czas płynie podobnym rytmem. Od czasu do czasu, ktoś zachoruje, wtedy ten czas przyspiesza, zmienia się, płynie w inny sposób. Potem, jak rzeka, która spływa do swojego koryta po powodzi - czas wraca na utarte tory.
Czasem wcześniej, czasem później.
- Co tam klikasz? - na stolik przy kanapie wskoczyła Lola
- Piszę o nas. O tym jak sobie żyjemy.
- W takie gorąco? Chodź, połóż się na kafelkach w łazience, tam przynajmniej jest chłodno - przymrużyła oczy

- Lolu, wiesz, że mnie jest ciągle zimno 
- No fakt, ciągle trzeba koło ciebie leżeć i mruczeć, bo marzniesz - stwierdziła porządkując sierść
Na podłodze obok usiadł Hotei
- Jak skończysz to zobaczysz co mi się na boku zrobiło? Nie mogę tam sięgnąć, a chyba mam kołtuna - wyglądał na zmartwionego.
- Tak, zaraz zobaczę co tam ci się nazwijało. Wyczeszę, powycinam i nie będzie cię już to niepokoić. Mogłeś nie leżeć na balkonie po burzy. Nie miałbyś kołtunów.
Wstał i machnął lekceważąco ogonem, odchodząc.
- Miałbym, miałbym - takie geny.

Codziennie mnie czymś zadziwiają.

sobota, 18 lutego 2017

Woda

Dzisiaj rano zajęłam się udrażnianiem odpływu umywalki.
Kiedy odkręciłam coś co chyba nazywa się kolankiem i wypadło to wszystko co blokowało odpływ, w łazience zmaterializował się Nilpert, a za nim asystent Hotei.

- Co to? - zapytał rzeczowo Nilpert zaglądając do miski, przy okazji intensywnie węsząc.
- Zgadnij - mruknęłam zajęta wygrzebywaniem tego co jeszcze zostało w kolanku.
- Mmmm... pachnie wodą, leżało tam. I pachnie nami i domem, i rozkładem. Interesujące - wwąchiwał się w zawartość i oczywiście usiłował pacnąć łapą.
- Ani mi się waż - rzuciłam krótko - nikt tego potem nie będzie sprzątał.

- Powiedz co to jest, prooooszę - zrobił słodkie oczy.
- Wasze kłaki, wpadły tutaj (wskazałam na umywalkę), potem utknęły tu (pokazałam mu kolanko) i tam sobie leżały w wodzie, aż zrobiło się ich tyle, że woda nie mogła odpływać.
Nilpertowi zalśniły się oczy, uwielbia wodę i wszystko co jej dotyczy.

- A gdzie ona odpływa, jak może? - zapytał.
O matko, zaczyna się - pomyślałam.
- Płynie sobie rurami na zewnątrz.
- Do drzew na dole?
- Mmmm... niekoniecznie. Tam gdzie są drzewa też są rury.
- Jak to?
- Normalnie. Pod ziemią są coraz grubsze rury, bo spływa do nich coraz więcej wody od nas i z innych miejsc - brnęłam, wiedziałam, że brnę.

- Dlaczego nie wypływa w drzewa. One potrzebują wody.
- To jest brudna woda, w której są różne, czasem bardzo niezdrowe, rzeczy. Raczej by im bardziej zaszkodziła niż pomogła.
- To gdzie dalej płynie?
- Myślę, że tam gdzie można ją oczyścić. Ale to bardzo daleko.
- Pasjonujące. Płynie szybciutko rurami - rozmarzył się Nilpert - Czy mógłbym to zobaczyć?
- Raczej nie, to się dzieje pod ziemią - odpowiedziałam i nagle zauważyłam, że Hotei cichcem wyciągnął z miski fragment kłaków i teraz z obrzydzeniem roztrząsał je łapą po całej łazience.
Coś mi się wydaje, że obaj w poprzednim wcieleniu byli hydraulikami.

niedziela, 5 lutego 2017

Nuda


Podobno kiedy czyta się moje Wiedźnotki, relacje między kotami, wydają się być idealne.
Tak oczywiście nie jest. W przeważającej ilości kocich grup nie ma zgody. Uważny obserwator zauważy subtelne (bo kocie) oznaki napięć i antypatii.
Nilpert najchętniej zawałszczyłby najważniejszy "zasób", czyli człowieka. Wkurza to Lolę, bo dla niej pozostałe koty nie są "partnerami do rozmowy" i tylko człowiekiem nawiązuje bliższe relacje.
Hotei też by chciał się z nami pomiziać, ale przeszkadza mu Nilpert "barykadujący" ludzi.
Bunia też wkurza Nilperta, bo zajmujemy się nią więcej (z powodu jej choroby) więc według N. ona zabiera "jego" czas ;)
Poza tym wszystkim, oczywiście, są momenty, że koty przebywają w jednym pomieszczeniu, śpią niedaleko siebie, jedzą w bezpośredniej bliskości, korzystają z tych samych kuwet.
Ale czasem mam wrażenie, że to tylko dlatego, że moja głowa nieustająco kombinuje jak rozpracować te kocionapięcia. Dlatego pojawiają się u nas nowe kociomeble, znajdujemy czas na zabawę i mizianki. Na to zawsze musi znaleźć się czas. Nudzący się kot zwiastuje kłopoty.