poniedziałek, 2 marca 2015

Grypa


Dopadła bez uprzedzenia. Gorączka, potworny ból głowy i wszystkich stawów, mięśni... bolały mnie chyba nawet włosy. Leki nie bardzo działały - leżałam i czekałam na śmierć. Jakoś nie nadchodziła. Za to przyszła Lola.
- O jaka fajna ciepła jesteś. Tak jakoś lepiej grzejesz. Weź się ułóż to sobie na tobie poleżę - zażądała.
Posłusznie ułożyłam się tak żeby było miejsce na kota. Wlazła. Pomościła się chwilę, co było dla mnie udręką, bo ona mnie ugniatała, a mnie wszystko bolało, ale w końcu ułożyła się wygodnie. Choć oczywiście musiałam podtrzymywać jej grzbiet żeby się nie zsunęła.
Mrużąc oczy zaczęła mruczeć. Mruczała, mruczała, mruczała... a mnie ogarniała coraz większa senność. Zasnęłyśmy. Przez sen poczułam, że Lola delikatnie zeszła ze mnie i gdzieś poszła. Odwróciłam się na bok. Nie na długo...
- Słyszałem, że nieźle grzejesz - zagaił Nilpert wąchając mnie w nos - położyłbym się.

Posłusznie się odwróciłam. Nie mruczał tak głośno jak Lola, ale sen nadszedł znowu.
W nocy przyszła Bunia i tradycyjnie, nie pytając o zdanie wylizała mi czoło i trochę włosów.
Grypa minęła.