środa, 23 lipca 2014

Popołudnie



Zmęczona walką o zdrowie Thora i Buni uwielbiam krótkie momenty kiedy jest względna stabilizacja przed kolejnym kryzysem. To takie momenty kiedy wieczorem Thor czuje się na tyle dobrze, że przychodzi do mnie do łóżka, połazi i zaczyna udeptywać. Za to rankiem mogę się spodziewać wpatrujących się we mnie oczysk i wznoszącego się mmhriii na powitanie. Bunia natomiast kiedy lepiej się czuje chce się bawić, pożera wszystko co jest w zasięgu pyszczka i zaczepia mnie łapą kiedy ją najdzie ochota na zabawy. Jeśli takie dni nadchodzą cieszę się po cichu i chciałabym żeby potrwały jak najdłużej.
Kiedy to pisałam przyszła Lola.

- Znowu się dołujesz - zawyrokowała wąchając mój łokieć - i gdzieś się szwendałaś gdzie są inne koty.
- Obie prawdy - uśmiechnęłam się - dołuję się i szwendam.
- Gdzie chodzisz? - Lola ułożyła się wygodnie wzdłuż moich ud - pachniesz małymi kotami.
- Opiekuję się kocią rodziną - odparłam - jest Kotka, Kocur, Mała kotka i Mały Kocur.
- My ci nie wystarczamy? - trochę się jakby obraziła.
- Oj Lolu, to nie tak - starałam się ją ułagodzić - opiekuję się nimi, bo ich Duzi wyjechali na chwilę.
- Czy ci Duzi będą tu przychodzić kiedy ty i Ony gdzieś znikniecie? - zapytała nieco zaniepokojona, choć akurat Lola lubi gości jednak chyba wtedy kiedy i my jesteśmy.
- Nie Lalinko, ja się nigdzie nie wybieram - pogłaskałam ją, a ona z głośnym mrukiem wywaliła mi brzuchol do głaskania.
- To dobrze - wymruczała - lubię kiedy wszyscy są w domu.