sobota, 5 września 2015

Joga z kotem


Od jakiegoś czasu myślę o tym żeby znaleźć czas na zajęcia jogi... i myślę...
Wczoraj też myślałam leżąc w wannie. Joga - myślałam leżąc z przymkniętymi oczami - może by mnie przestał boleć kręgosłup. Powinnam znaleźć czas.
Coś zaszurało w okolicach łazienkowych drzwi. Odwróciłam głowę. To Hotei przeciskał się przez wejście dla kotów. W końcu wszedł i położył się na dywaniku. Wróciłam do swoich rozmyślań. Po chwili zaćwierkał do mnie pytająco. Wyjrzałam i popatrzyłam na niego, zmrużył oczy, ja też. Pora wyłazić z kąpieli, woda stygnie - mruknęłam do siebie i sięgnęłam po ręcznik.
Hotei nieco się ożywił choć nie zamierzał ruszyć się ze swojego miejsca, a ja chciałam już wyjść z wanny. Opuściłam częściowo ręcznik żeby nie wychodzić bosą stopą wprost na zimną podłogę, Hotei popatrzył z zainteresowaniem i rozłożył się jeszcze bardziej na dywaniku mrucząc. Ostrożnie żeby nie nadepnąć kota postawiłam stopę na kawałku ręcznika. Hotei wstał i przeniósł się obok mojej stopy. Na dywaniku pozostał rozłożony imponujący koci ogon. Zaczęłam szukać miejsca na postawienie drugiej stopy, wydawało się, że znajdzie się coś po drugiej stronie kota gdzieś w zakolach ogona. Spróbowałam. W tym momencie kocur zaczął z zapałem lizać moją mokrą nogę. Łaskotało. Jeśli zacznę się śmiać stracę równowagę, wywalę się i poniosę śmierć na miejscu - pomyślałam gorączkowo - a może i zamorduję kota. Nie, nie, nie, myśl o czymś okropnym - przykazałam sobie. 

Udało mi się opanować choć łaskotanie kociego jęzora trwało nadal.
W końcu Hotei poruszył ogonem i zauważyłam kawałek dywanika, delikatnie postawiłam tam stopę. Kocisko zaczęło mnie obserwować. Zmrużyłam oczy, on też.

- Wynocha z łazienki - powiedziałam
- Pfff... - odpowiedział kpiąco i wyszedł.