sobota, 30 maja 2015

Hrabini


Lola jest Hrabinią i już. Od kiedy do nas przybyła zawsze jej coś nie pasowało: a to żwirek kłuje w łapy, a to Nilpert ją zaczepia, a to jedzenie nie takie, bo ona nie jada surowego mięsa. Po prostu Hrabini.
Hotei też jej nie pasuje.
- Musiałaś przywozić tego... tego... tego małego ktosia? - zapytała leżąc na najwyższej półce drapaka. Imię Hotei nie przeszłoby jej przez gardło.

- Nie marudź, chciałam i już - ucięłam.
- Nie lubię go. On mi ciebie zabiera - marudziła.
- Nie zabiera. Mam dla ciebie czas i dla Buni, i dla Nilperta. Dla Hotei też mam. Zawsze możesz przyjść do mnie poleżeć, a ja pomiziam cię i przytulę tak jak lubisz.
- Nie mogę, bo on tam siedzi.
- Gdzie? 
- Niedaleko.
- Lalinko, zlituj się, Hotei jest w przedpokoju.
- No właśnie, niedaleko - nie ustawała w narzekaniu.

- A może byś się z nim pobawiła? Ty lubisz biegać i on też. Może zabawa w berka by ci się spodobała.
- Ja? Z nim? W życiu! - ostentacyjnie odwróciła się do mnie plecami, a jej ogon drgał z oburzenia.
- Lolu, ale biegając możesz zawsze być daleko od niego - chwyciłam się ostatniej deski ratunku.
Odwróciła głowę w moją stronę, jej spojrzenie było pełne politowania. Zamilkłam.

Po jakimś czasie usłyszałam ostrzegawcze wycie Loli - bawiła się w berka z Hotei na wszelki wypadek wyjąc żeby nie stracić twarzy.