czwartek, 31 stycznia 2013

Przesądy


Wróciłam do domu. Dobrze, że mogę być już tutaj, gdzie nie sięga ludzka głupota. To znaczy owszem, sięga, ale to jest nasza twierdza. Kotów, Onego i mnie, i staramy się głupoty nie wpuszczać. Zdjęłam płaszcz, buty, coś tam zjadłam, w końcu padłam na podłogę. Towarzystwo powoli rozsiadło się wokół mnie. Patrzyli na mnie z góry z pewnym zrozumieniem w oczach.
- Co znowu? - zagaiła Lola.
- Jak to co, ludzkość - mruknęłam.
- Co tym razem? - Bunia wpatrywała się we mnie sowimi oczami, wyciągnęła łapę i przeczesała moje włosy.
- Roznosicie zarazki, dusicie mężczyzn i zabieracie niemowlętom oddech - zamknęłam oczy ze wstydu - i to wszystko wymyślają ludzie, istoty, które mają najbardziej skomplikowane mózgi na Ziemi.
- Nie... no nie mogę - Nilpert tarzał się ze śmiechu po podłodze - a po co mi niby ten oddech? Jego się nie je, poza tym mam swój - patrzył na mnie leżąc na plecach z łapami uniesionymi do góry, lekko przekrzywiając głowę.
- Zainteresowali mnie ci mężczyźni - kontynuowała Lola - to Ony?
- Tak, Ony jest mężczyzną - przytaknęłam.
- A po co mam go dusić? - dociekała Lola - Przecież on się nawet nie da zjeść. Jest za duży i za twardy. No a jakbyśmy poczekali to by się zepsuł i już w ogóle nie nadawał do jedzenia. Stare mięso śmierdzi - zmarszczyła nos. Reszta też.
- A te zarazki to co? - zapytał w końcu Thor.
- To takie małe cosie, których nie widać, ale jak cię zaatakują to się choruje - wyjaśniłam.
- I ja je mam? - zdziwił się Thor spoglądając na swoje błyszczące futro na łapie.
- Każdy je ma, ja też - powiedziałam - i jeśli na przykład ja was ugryzę do krwi albo udrapię to tak samo zachorujecie od moich cosiów jak ja od waszych.
- To od dzisiaj masz się z nami bawić tylko zabawkami, nie dotykaj nas - rzucił Thor i na wszelki wypadek oddalił się do kuchni - i jeszcze na pewno masz robaki - mruknął z oddali.

środa, 16 stycznia 2013

Chrupanko


W celu zapewnienia Wiedźkotom godziwej rozrywki tudzież substytutu polowania, przekształciłam kocią zabawkę w pojemnik na karmę. Zabawka była czymś w rodzaju skrzyneczki z otworami od góry i z boku - znakomicie nadawała się na karmidełko. Nasypałam dużych chrupek do środka i dumnie ustawiłam na dywanie. Już w momencie sypania zrobiło się zamieszanie w okolicach kuchni, potem rozległ się tętent stada mustangów i towarzystwo wpadło do pokoju. Wyhamowali przy karmidełku.
- Co to? - zapytał Thor wsadzając nos do otworów - ładnie pachnie. O... jedzenie. Ale nie mogę sięgnąć
Wycofał się na chwilę żeby przemyśleć problem. Jego miejsce zajęła Lola, która jest mistrzem wyławiania wszystkiego łapą.
- Tak się to robi... nie-doj-dy - mruknęła z dezaprobatą dla mizernych wysiłków Thora. Nilpert wygarniał chrupki z drugiej strony. Bunia siedziała niedaleko i obserwowała. Popatrzyła na mnie okrągłymi oczami.
- Dasz chrupkę? - spytała i powoli wyciągnęła łapę jakby mi ją chciała podać.
Dostała w nagrodę. Chyba jej się spodobało, bo rozsiadła się wygodnie i znowu wyciągnęła powoli łapę. Tym razem łapa trafiła na głowę Nilperta więc docisnęła ją łapą do podłogi. Dostała chrupkę.
- Ja się tak nie bawię - obruszył się Nilpert - ona mnie poniża...
- A ty co jej robisz jak latasz jak wariat po domu? Zaczepiasz ją, skaczesz na grzbiet i gryziesz w portki. Wtedy jest w porządku? - zapytałam.
- Ona to lubi - odparł z przekonaniem.
- Dużaaa... a  w tym czymś mogło by być mięso..? - rozmarzył się Thor.
- Nie. Bo się rozmemła - szybko zakończyłam temat.