niedziela, 2 września 2018

Czasem nie można znaleźć słów...

Cysarzowa i jej życie z nami było dowodem na to, że marzenia się spełniają.
Wiele, wiele lat temu, na wystawie kotów we Wrocławiu, pierwszy raz zobaczyłam Maine Coona i przepadłam. Kocur wcale nie miał jakiejś oszałamiającej szaty, nie miał też niezwykłego ubarwienia. Ot, kot z dłuższą burą sierścią, ale... była w nim jakaś siła i obojętność na to co działo się wokół niego. Leżał w klatce i spod przymrużonych powiek, dość obojętnie spoglądał na "oglądaczy", jakby myślał: macie jedyną szansę na podziwianie takiej istoty jak ja.
Marzenie...
Po kilku latach trafiła do naszego domu Ona.
Zabiedzone, schorowane kocie dziecko. Pozostawione, niepotrzebne nikomu, bo chore.
Udało się ją wyleczyć. Dorosła, rozkwitła. Nasze Rude Słoneczko, Kotek o Małym Rozumku, Buniolek, Chrapiący Kotek, Lord Vader. Nasze Marzenie...

- Co tam piszesz? - zapytałabyś pewnie, widząc, że siedzę przy biurku i klepię w klawisze. Potem podrapałbyś mnie w kolano żebym posadziła cię na kolanach, skąd mogłaś wejść na biurko i ułożyć się pod lampką. To było twoje "solarium". Zasnęłabyś pochrapując - choroba zostawiła po sobie ślad.
- Próbuję napisać o Tobie, ale mi bardzo smutno i nie mogę znaleźć słów.
- Co to jest "smutno"? - lubiłaś wiedzieć
- To wtedy kiedy odczuwasz brak kogoś, pustkę w środku, taką aż boli i nie możesz oddychać.
- To znaczy, że jesteś głodna - odparłabyś nie otwierając oczu

- Głodna? W jakimś sensie, głodna czyjejś obecności. Lubisz być obok nas, zasypiać z głową w naszych dłoniach?
- Tak, jest mi wtedy dobrze - wymruczałabyś
- I pomyśl, że tego nie ma...
- Jak to nie ma?
- No nie ma i już nie będzie.
- To musiałabym poszukać jakiś innych kolan i dłoni, żeby czuć się znowu dobrze. Zrób tak samo.

Do zobaczenia moja Kochana.
Bunia Achalajeg (2004-2018)