sobota, 28 kwietnia 2012

Pudełko z koralikami




- Buniu, musimy porozmawiać - powiedziałam patrząc na Bunię leżącą na stole w pozycji "na żabę".
- Musimy? Jest gorąco i chcę spać aż przestanie być tak gorąco - wymruczała.
- Wiesz... ja też chciałam dzisiaj spać a ty zrzuciłaś na podłogę pudełko z koralikami - odparłam - i o tym chciałam porozmawiać. Czy mogłabyś w nocy i nad ranem nie wysuwać szufladek i nie zrzucać różnych rzeczy na podłogę?
- Nie mogę - Bunia otworzyła jedno oko i popatrzyła na mnie bardzo spokojnie.
- Dlaczego nie możesz? - zdziwiłam się.
- Ponieważ czegoś od ciebie chcę, a ty śpisz - patrzyła na mnie już para złoto-zielonych oczu.
- Nie możesz poczekać z tym chceniem na później? - zapytałam błagalnie, bo spadające, grzechoczące pudełko, gdzieś o 4. nad ranem, nie jest najprzyjemniejszą rzeczą na świecie.
- Nie mogę, nie wiem co to jest "później", wiem co to jest "teraz" - oświadczyła.
- Jak to? Przecież kiedy mówię, ze nakarmię was później to wiesz o co chodzi - zdziwiłam się.
- To nie tak, ja wiem kiedy jest "teraz na jedzenie". A teraz mi nie przeszkadzaj, bo jest "teraz na sen" - zamruczała.

czwartek, 19 kwietnia 2012

Dzień zwierząt?


Po południu Ony powiedział, że dzisiaj jest dzień zwierząt. 
- To znaczy czyj? - Nilpert wpadł w pełnym galopie do kuchni, usiłował wcisnąć się pod szafki, ale mu nie wyszło.
- No wasz też - powiedział Ony.
- A wy? - dalej dociekał Nilpert wpatrując się w Onego.
- Yyy... - zająknął się Ony - nooo... nasz niby też...
- A wy nie jesteście zwierzętami? - zastanawiał się Nilpert - to by było dziwne, macie oczy jak wszyscy, macie uczy, trochę inne, ale macie, macie łapy... jak spałem na tobie to słyszałem jak ci płynie krew i bije serce. Jesteście tacy jak my czy nie?
- Jesteśmy - zgodził się Ony - ale mamy coś jeszcze, inteligencję.
- Wiem, wiem - mruknął Nilpert wygryzając sobie koniuszek ogona - to po to żeby się móc nami opiekować, w końcu dzięki temu wymyśliliście lodówki, gdzie można trzymać mięso.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Wiosenna rozmowa



- Czemu się martwisz? - zapytała Bunia ocierając się o moją dłoń.
- Bo ludzie uwielbiają się martwić - odparłam drapiąc ją delikatnie pod brodą - to podobno ludzka cecha takie martwienie.
- Nie rozumiem... jak jestem głodna to szukam jedzenia, jak chcę się bawić to się bawię albo zaczepiam Thora lub Nilperta, kiedy chcę spać to idę spać. A ty się martwisz - polizała rudą łapę z przejęciem.
- A wiesz mądralo, co to są na przykład pieniądze? - zapytałam.
- Nie. A to o te pieniądze się martwisz? - popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Nie całkiem - odparłam - pieniądze to takie coś co dajesz komuś za rzecz, której potrzebujesz. I on ci tę rzecz daje. 
- A je się je? - oczy Buni zrobiły się okrągłe.
- Nie, one są z papieru albo metalu, albo w ogóle ich nie ma, są takie hm... umowne.
- Jak to umowne? 
- To znaczy umawiam się z kimś, że wierzymy, że one gdzieś tam są, ale nie mamy ich w ręce... to trochę skomplikowane - miałam chyba głupią minę.
- Dziwne. No to czym się martwisz? - nie dawała za wygraną.
- Bo żeby je mieć to trzeba wychodzić z domu i iść na wiele godzin do pracy, a ja bym wolała opiekować się wami i być tu cały czas. Wiesz, patrzeć czy nic wam się nie dzieje,
pilnować czy wszystko macie, pomiziać się, poprzytulać... wiesz Thor... 
- Wiem, masz rację - kiwnęła głową - tak by było lepiej, niepokoję się kiedy idziesz i długo cię nie ma.
- No właśnie - podrapałam ją za uchem. 
- Ale nie można tego zmienić? - spytała po chwili kiedy napawała się drapaniem, mrużąc oczy.
- Nie bardzo - mruknęłam. 
- To może będziemy mocno myśleć żeby było lepiej  - zaproponowała. 
Tak, to dobry pomysł - usiadłyśmy razem i zmrużyłyśmy oczy, wystawiając twarze do wiosennego słońca.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Myszy


- Kto wie gdzie są zabawki od ciotki Jagi? - rzuciłam w domową przestrzeń nie spodziewając się specjalnie odpowiedzi. Rzeczywiście, zaległa cisza, która mnie jakoś nie zdziwiła. 
- Słuchajcie, przyjechały trzy myszy, czasem widzę jedną albo drugą, trzech nie zarejestrowałam od momentu wyjęcia ich z koperty. Która zaraza schowała myszy? 
- Ja nie - mruknęła Bunia zajęta toaletą tylnej nogi - fajne były, ale mam szczura, można na niego usiąść - mruczała dalej zadowolona.
Lola spojrzała na mnie wymownie wzrokiem, który jasno mówił: chyba nie myślisz, że zniżyłabym się do chowania myszy. To prawda, nie zniżyłaby się.
Popatrzyłam na Thora. - - Mnie boli ucho, bo mnie Nilpert ugryzł - popatrzył na mnie ogromnymi oczami. Rzeczywiście, tym razem Nilpert Paskuda zaatakował od frontu i Thor ma skancerowane ucho. 
- Nilllpeeert..? - zaczełąm.
- Nie oddam - rzucił szybko i pognał w te pędy do kuchni. Kiedy tam dotarłam spod kuchennych mebli wystawał tylko ruchliwy ogon w towarzystwie dwóch tylnych nóg, a spod szafek dochodziło niewyraźne
- Nie oddam... moje ssskarby...

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Wieczór...

- Każdy z naszych kotów ma jakąś fobię - stwierdził Ony.
Koty popatrzyły na niego ze zdziwieniem, a zaraz potem z politowaniem. 
- A on to niby nie ma... - mruknęła Lola  z wiklinowego fotela, gdzie właśnie ucinała sobie drzemkę.
- Każdy z nas ma jakąś albo kilka - powiedziałam pojednawczo - ale nasze koty..? Chyba nie... 
- Jak to nie - Ony nie dawał za wygraną - popatrz na Nilperta, ta jego pasja toaletowa. Popatrzyłam. Może i miał trochę racji. Bowiem Nilpert kocha toaletę... i wszystko co się tam dzieje. Leci woda - Nilpert obserwuje, otwarta muszla - Nileprt zagląda, ktoś siedzi w łazience - Nilpert układa się w umywalce. Poza tym fascynuje go papier toaletowy, który nie może spokojnie zwisać sobie ze zwiniętej rolki... Ostatnio Nilpert odkrył krople wody w lodówce... Trzeba zatem uważać żeby nie zamknąć tam Nilperta.
A reszta? Tak, reszta też... Bunia właśnie siedzi na oknie w kuchni i śpiewa. Uwielbia śpiewać. Najlepiej wieczorem kiedy gasimy w półśnie światło... Wtedy Bunia zaczyna swoje arie. I żeby to było takie zwykłe "miau", a gdzieżby... to jest donośny, wprost z buninej przepony śpiew syreni, aria divy operowej do Księżyca i ludzi, którzy opuścili kota w najciekawszym momencie doby i ośmielili się zasnąć.
Lola... Lola kocha swój trawnik miłością absolutną. Jeszcze po zimie nie zdąży wyjść nowa trawa, a Lola już zalega na swoim trawniku i wygniata te biedne maleńkie roślinki. Ale niech tam... w końcu to jej własny trawnik - jak sobie wygniecie tak będzie miała. 
- Napisałaś to - Lola otworzyła swoje zielonkawe oczyska i popatrzyła groźnie. 
- No trochę... - zrobiło mi się nieco głupio. 
- Za karę, przy najbliższej okazji wygniotę ci przywrotnik - oświadczyła z mściwą miną i znowu zasnęła.
- A czy Thor ma jakąś fobię? - zapytał niewinnie Nilpert wbrykując do pokoju. 
- Nie. Thor ma senny koszmar, którym jesteś ty, Nilpercie. 
- Jesteś okrutna - obraził się Nilpert. 
- Będę mniej, jeśli przestaniesz gryźć Thora w portki i w ogon. Wiesz, że on jest większy i nie może się tak szybko odwrócić - wyjaśniłam - uważaj żeby kiedyś na ciebie nie usiadł, bo cię zadusi
Nilpert uśmiechnął się z wyższością.

niedziela, 1 kwietnia 2012

My


My... to znaczy kto..?
- rzuciłam w  przestrzeń... Cisza... Po jakimś czasie, z pokoju obok odezwał się głos Onego - Ale w jakim sensie? 
Uśmiechnęłam się pod nosem - W sensie, kto mieszka w Wiedźmowie. 
- My - odpowiedział Ony. 
- A my to kto? - nie ustępowałam. 
- Ty, ja - odpowiedział - i wszystkie nasze cztery koty widzialne i reszta niewidzialna. Wiedziałam, że się uśmiechnął do któregoś kota, który właśnie zalegał gdzieś obok, pewnie Nilperta, wiele rzeczy robią wspólnie. Popatrzyłam na Bunię pochrapującą przy drukarce, przestała chrapać i uchyliła jedno oko 
- Ony ma rację, my to my, i już. 
Nieopodal wylegiwał się Thor - Bunia wie co mówi, jesteśmy mymami, wszyscy. 
- Thor, nie ma słowa "mymami", może być, że jesteśmy stadem? - byłam dociekliwa. 
- Do stada to bym cię nie wzięła - odezwała się Lola z drapaka - za bardzo się szarogęsisz. 
- Przykro mi, że tak sądzisz, staram się dobrze wami opiekować, ale czasem brakuje mi czasu żeby wszystko zrobić w odpowiednim tempie - odparłam. 
- To prawda - mruknęła Lola - za bardzo się spieszysz i te nieprzyjemne rzeczy się kumulują. 
- Skąd znasz słowo "kumulują"? - zdziwiłam się. 
- Nie musisz wiedzieć wszystkiego - powiedziała Lola i zamknęła oczy kończąc rozmowę. - Thor, możemy wrócić do "mymów"? - spytałam. 
- A co chcesz wiedzieć? Mymy to my, mymy się strzegą nawzajem, opiekują się sobą, dbają o siebie. Ja jestem twoim mymem, a  ty moim...

Początek..?


Podobno jest Wiosna... Podobno. Udało mi się ją jak gdyby uchwycić, ale wymknęła się, otuliła mgłą, chmurami i schowała za deszczem, śniegiem i gradem... Może jeszcze przyjdzie... Mam nadzieję, że przyniesie nam dobre chwile i przegoni troski.


Kiedy nastaje, człowiek ma nadzieję na nowy początek... Oby już nastała...