niedziela, 29 grudnia 2013

Chorowanie


Wszystko dzieje się dobrze... do czasu kiedy przychodzi choroba. Czasem długi czas siedząca w ukryciu, bez widocznych objawów. Widocznych dla ludzi. Koty widzą wszystko... Od jakiegoś czasu Nilpert, oprócz tego, że drze koty z Lolą, zaczął także nieprzepadać za Bunią. Myślałam, że to kwestia tego, że Bunia była przeziębiona i zasmarkana, ale okazało się, że nie tylko. Pewnego dnia telefon od Onego - Thor napadł na Bunię i chyba ją poturbował (lekko ciężkawy jest chłopak - niemal dwa razy cięższy od Buni), bo Bunia kuleje na tylne nogi... Zmartwiałam... Kiedy wróciłam do domu okazało się, że rzeczywiście Ony nie przesadzał, a stawy buninych łap są spuchnięte.
- Użarł ją? - myślałam gorączkowo - Przygniótł?
- Thooor..? - zawołałam - co tu się stało?
- Nic nie zrobiłem... - patrzył na mnie z podłogi ogromnymi oczami, najbardziej niewinnymi na świecie - chciałem się bawić, zrobiłem normalną napadkę, no wiesz taką z naskokiem z góry, a ona wtedy zaczęła tak bardzo krzyczeć... i się przestraszyłem, i Ony też już do nas biegł. To zwiałem.
Czekała nas w takim razie wizyta w lecznicy. Tam ustalono, że to nie wina Thora i że to się działo już dużo dawniej, bo Bunia ma zapalenie stawów skokowych. Żadnych objawów, żadnych symptomów choroby... tylko tyle, że więcej siedziała pod łóżkiem i Nilpert ją straszył. Jak to mówią: Kot cierpi w milczeniu.
Po powrocie do domu pozostała mi jeszcze rozmowa z Nilpertem.
- Chodź no tu Nilpert - zawołałam największego domowego chuligana.
- Będziemy się bawić? - przybiegł w podskokach.
- Nie. Będziemy poważnie rozmawiać - zmarszczyłam brwi.
- Eee... to nudne. - chciał sobie iść, ale zatrzymałam go i posadziłam go na stole.
- Bunia jest poważnie chora - zaczęłam.
- Wiem, wiem... i trzeba ją dobić - oświadczył.
- A urwać ci ogon? - zapytałam niewinnie.
- No co, no co? - chyba poczuł się urażony - Stara już jest, bawić się nie chce, a zjada mięso - tłumaczył.
- Nilpert, a ty pamiętasz swoje trudne dzieciństwo? - zapytałam - czy ktoś cię wtedy chciał wyeliminować, bo byłeś chory i miałeś przepuklinę?
- Co miałem? - zdziwił się
- Dziurę w brzuchu. Normalnie od razu do dobicia - rzuciłam mściwie.
- I co zrobiłaś? Mam ją jeszcze? - jego oczy zrobiły się ogromne i zaczął lekko dygotać.
- Kasia ci zaszyła, matole. Już jesteś zdrowy, ale kiedy byłeś po operacji to nikt cię nie dobijał ani nie prześladował tylko wszyscy ci współczuli - no może oprócz Loli.
- To ja już nie będę... - zamruczał cicho - Pobawimy się? Rzuć mi myszę...
I pogalopował do kuchni w poszukiwaniu zielonej myszy.