piątek, 31 maja 2013

Używki

Popołudnie działo się spokojnie i leniwie, czego nie można było powiedzieć o poranku, ale poranek nie jest istotny w tej opowieści. Patrzyłam przez balkonowe drzwi na koty wylegujące się na balkonie, od kiedy jest osiatkowany i bezpieczny, koty od wiosny do jesieni mogą na nim przebywać do woli, również w ciepłe noce. A ja ze spokojem mogę spać. Tego popołudnia koty wylegiwały się w cieniu wiosennej roślinności wybujałej w doniczkach, tu pachniała mięta ówdzie tymianek i lawenda, w jednej z doniczek zaczynała rumienić się pierwsza poziomka. Koty leżały pokotem. Wylazłam do nich i usiadłam na nagrzanej słońcem podłodze. Pierwszy przyszedł Nilpert, obszedł mnie ostrożnie, sprawdził co tam mam, a czego nie mam, w końcu położył się wzdłuż moich nóg, wystawił brzuch do nieba, popatrzył mi w oczy i zapytał konspiracyjnym tonem
- Masz trawę?
Yyyy... jaką trawę? - minę musiałam mieć niezmiernie głupkowatą, moje myśli zaczęły toczyć się w stronę kocich używek: waleriana, kocimiętka... Raczej ich nie używamy. Nilpert chyba usłyszał moje myśli.
Taką na kłaczki - wyjaśnił. Odetchnęłam, czyli nie chce zostać nałogowcem.Przecież jest zasiana w skrzynce i w doniczce na parapecie - trochę zdziwiło mnie, że nie wie.
Ta w skrzynce jest nie taka, a tą drugą zjedliśmy z Thorem i jeszcze nie odrosła.
- Jeśli poszukasz w skrzynce to powinno być tam jeszcze proso - odparłam.
- Dziwne jest, jakieś takie żółte - wstał i podszedł do skrzynki - tak, niezdrowo wygląda.
Nic ci nie poradzę, takie wyrosło - obraził mnie swoją niewiarą w moje ogrodnicze zdolności - w takim razie musisz poczekać aż owies w doniczce odrośnie.
Milczał powoli odwracając głowę w stronę jednej z doniczek, w której rosły irysy, i tęsknie się zapatrzył.
- Ani mi się waż! To nie jest dla was - powiedziałam groźnym tonem. Tylko sapnął i zmrużył oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz