czwartek, 26 maja 2016
Dzień matki
- Śpisz? - zapytał Nilpert pacając mnie łapą w policzek.
- Tak - odmruczałam.
- Mówisz to nie śpisz - nie ustawał w pacaniu.
- Mówię przez sen.
- A rzucasz też farfocle przez sen? - zapytał z nadzieją - przyniosłem ci jednego.
- Mogę spróbować - wzięłam farfocla i odrzuciłam w stronę balkonowych drzwi.
Za moment Nilpert był już z powrotem z farfoclem w zębach.
- Jeufcze rass? - zapytał niewyraźnie.
Rzuciłam. Co mi szkodzi. Już nie śpię.
- O. Nie śpisz - na łóżko wskoczył Hotei - pomiziamy się? Wiesz, tak jak lubię, podrap mnie w policzki i pod brodą. Będę mruczał.
- I uwalisz się na mnie jak zwykle?
- Uwalę? Chyba się obrażę. Złożę me boskie ciało obok ciebie, chciałaś powiedzieć.
O Matko, pomyślałam, syn mi dorasta, rozwija się lingwistycznie.
- Yyy... tak - wymamrotałam - to gdzie podrapać?
- Słyszałam was to przyszłam - w drzwiach stanęła Lola - ty Duża wstawaj, bo mój brzuszek mówi, że zaspałaś.
No tak, pora śniadania, na nic stała dostępność suchych chrupek. Co mięso to mięso. Wstałam. Koty z radością pobiegły w stronę kuchni, powiewając ogonami i podcinając mi nogi.
Z drugiego pokoju wynurzyła się Bunia.
Wiesz - powiedziała cichutko - troszkę narzygałam...
Dzień Kociomatki ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz