 Dzisiaj była taka leniwa niedziela. Tzn była niedziela i była leniwa raczej dla Wiedźkotów, bo moja głowa oraz palce pracowały niezmordowanie. Natomiast kolana były niemal wolne (nie licząc leżącego na nich laptopa). Pierwszy przyszedł Hotei.
Dzisiaj była taka leniwa niedziela. Tzn była niedziela i była leniwa raczej dla Wiedźkotów, bo moja głowa oraz palce pracowały niezmordowanie. Natomiast kolana były niemal wolne (nie licząc leżącego na nich laptopa). Pierwszy przyszedł Hotei.- Mogę się położyć? - zagaił
- Zawsze możesz, a gdzie konkretnie? - zapytałam, nieustająco patrząc w ekran lapka.
- No tutaj, gdzieś - odparł wymijająco.
- Dawaj - mruknęłam.
To się wpakował. W niewielką przestrzeń moich nóg i oczywiście natychmiast zaczął się wiercić, i układać, bo miał za mało miejsca.
- Mogłabyś to zabrać? - zapytał układając zadek na klawiaturze laptopa - Niewygodnie mi.
- Ale ja pracuję.
- Nie pracujesz tylko naciskasz te kwadraciki. Dobrze, że przynajmniej czasem coś tu miga to mogę popatrzeć. Już przestań, chciałbym się położyć.
Odłożyłam laptopa na stół i ułożyłam nogi tak żeby Hotei mógł się wygodnie usadowić. Wytrzymał pięć minut. Przeleciała mucha więc Hotek poleciał za nią na balkon.
- O, wolne - ucieszyła się Lola, która zmaterializowała się nie wiadomo skąd.
- Nie, zajęte. Pracuję. - właśnie sięgałam po laptopa.
- Przestań, zrób kolana - zaczęła ugniatać mój brzuch - wiesz, chyba mam dredzika za uchem, mogłabyś rozczesać?
Po dredziku za uchem, był nieuczesany brzuszek i boczki. Ale w końcu kiedy dotarłam w okolice portek, znudziło jej się, ugryzła mnie, i poszła do kuchni coś zjeść.
Przyszła kolej na Nilperta.
- Fajnie, że dzisiaj tak siedzisz, mogę? - zapytał
- Chodź - laptop wszedł w stan hibernacji więc już mi było wszystko jedno.
Wlazł mi na kolana, pokręcił się, pougniatał i w końcu wywalił brzuch do góry. Podrapałam go czule pod brodą i między przednimi łapami. Rozmruczał się i rozanielił - zamarł w bezruchu. Na trzy minuty. Nagle ni z tego nie z owego zerwał się i pogalopował na balkon - jak się okazało przyleciała sroka ponaśmiewać się z kotów, a ta obraza wymaga obecności całego towarzystwa na balkonie.
Prawie całego... z małego pokoju wyjrzała Bunia.
- O, wolne...
Leniwa niedziela.
 
No dokładnie tak to jest z tymi kotami :)
OdpowiedzUsuńCzasem mam wrażenie, że one wyczuwają gdzie skupiasz uwagę i tak się położą, albo na laptopie albo na książce, a przy posiłku chciałyby być na moim talerzu.
Pozdrawiam
Michał
http://szkolenie-psow-doberman.blogspot.com/