- Rzuć mi farfocla, rzuć mi farfocla - dobiegło mnie spod biurka. Nie musiałam spoglądać, wiedziałam, że to Nilpert - kot typu terier, nieustający z pogoni za czymś, niestrudzenie aportujący farfocle (czyli kawałki grubej, dzianinowej włóczki).
- Teraz nie mogę - odparłam skupiona na łączeniu elementów bransoletki.
Pod biurkiem umilkło.
Minęło może pół minuty.
- Rzuć mi farfocla, rzuć mi farfocla - dobiegło znów spod biurka.
- Nilpercie za chwilę, muszę przytrzymać żeby się skleiło.
- No tak, ty już o nas nie dbasz - dobiegło z poziomu podłogi - mamy niezaspokojone instynkty, możemy stać się agresywni.
- A które konkretnie instynkty masz niezaspokojone - zapytałam żeby zyskać na czasie i gorączkowo myślałam, do których moich notatek się tym razem dobrali.
- Feras fofiecki - dobiegło z dołu z paszczy zajętej farfoclem.
Wiedziałam już, że rzucanie farfocli mnie nie ominie, bo koty, które mają zaspokojone różnorakie instynkty to podstawa domowego szczęścia.