- Znowu gdzieś byłaś - stwierdziła obrażonym tonem Lola kiedy wróciłam do domu.
- Zgadza się - odparłam - wyjechałam żeby się czegoś o was dowiedzieć.
- Ale my jesteśmy tutaj więc zupełnie niepotrzebnie zniknęłaś. Chcesz nas poznać, bądź z nami. - mruknęła Bunia obserwując uważnie przedpokój.
- No nie wiem... Podobno to właśnie jest niebezpieczne. Być cały czas z wami - stwierdziłam z wahaniem.
- A kto ci naopowiadał takich rzeczy? - zdziwił się Nilpert, który nagle pojawił się "niewiadomoskąd", wskoczył Lolce na plecy, oberwał od niej łapą, zdziwił się, odskoczył i pogalopował dalej.
- Taka jedna... - mruknęłam, podejrzewając, że Bunia może mieć rację. - tylko w tym rodzaju poznawania was chodzi o zasady według których postępujecie.
- To są jakieś zasady? - Thor jak zwykle miał wielkie, zdziwione oczy.
- Wy o nich nie wiecie, bo one są głęboko w was, to są takie jakby zasady gatunkowe, wszystkie koty tak mają - wyjaśniłam.
- I one z nas tak wyskakują choć my tego nie chcemy? - drążył temat Thor.
- Wyskakiwać nie wyskakują, ale w trudnych sytuacjach działacie właśnie tak jak chcą te zasady - kontynuowałam.
- Te zasady siedzą w moim brzuchu i tak robią? - zapytał zaniepokojony.
- W brzuchu to nie... raczej w głowie... Thor zerwał się na równe nogi
- Ja ich nie chcę w mojej głowie, zabierz je - nastroszył wąsy wycofując się całym ciałem.
- Widzisz... właśnie zasada wylazła na wierzch - roześmiałam się - twoje ciało zareagowało na zagrożenie.
- Gdzie, gdzie ona jest - Thor patrzył uważnie na swój ogon - zabierz ją ze mnie.
- Chodź do mnie tchórzusiu, paproszek masz na ogonie - uśmiechnęłam się do niego.